Tłumy turystów na polskich plażach i w górach? Czy na pewno?

W tym roku Polacy zostaną na wypoczynek w kraju, to oczywiste. Widać już ożywienie wśród hotelarzy i apartamentów wakacyjnych. Jednak chaos w przekazach i przewidywaniach jest nadal tak duży, że masowe podróże po kwarantannie wcale nie są tak oczywiste. Jak poradzą sobie kurorty? I czy na plaży będziemy relaksować się w maseczkach?

Z COVID-19, szczególnie dla turystyki, było jak u Hitchocka: na początku trzęsienie ziemi, a potem napięcie tylko rośnie. Kiedy w Europie wirus już się rozprzestrzeniał w kraju czekaliśmy aż dotrze do nas. Internet obiegł m.in. mem z hasłem: „Ogłoście już tego koronawirusa, bo nie wytrzymam tego napięcia”. Dziś powoli wszyscy zaczynają myśleć: „Ogłoście już ten koniec kwarantanny, bo nie wytrzymam napięcia”. Wiele osób marzy o tym, by nie tylko wyjść swobodnie na zewnętrz, ale też wyjechać gdzieś za miasto. Efekt fizycznego zamknięcia w czterech ścianach, ale też konieczność psychicznego odreagowania.

Hotele, właściciele apartamentów wakacyjnych i domków z dużą nadzieją wyczekują momentu, kiedy w końcu będą mogli zacząć przyjmować turystów. Wszystkie rządy państw europejskich, także polskie władze, zachęcają do wypoczynku w kraju. Z przyczyn oczywistych: każdy kraj chce, by pieniądze turystów zostały w kraju. Poza tym w tragicznej sytuacji są linie lotnicze, nie wiadomo ile z nich przetrwa kryzys. W czasie spotkania z branżową organizacją Forum Regionalnych Organizacji Turystycznych szef Polskiej Organizacji Turystycznej, Robert Andrzejczyk poinformował, iż budżet na promocję turystyki krajowej wzrośnie w tym roku 10-krotnie.

Planowane są specjalne bony 1000+, które Polacy otrzymają, by przeznaczyć je na wypoczynek w naszym kraju.

W międzyczasie toczy się wiele innych akcji zachęcających turystów do wypoczynku w Polsce, które inicjują także samorządy, eksperci branży oraz organizacje turystyczne i hotelowe.

Wiemy, że nic nie wiemy

Chęci Polaków na wyjazd - i to w kraju - potwierdzają też badania i ankiety zrobione w ostatnim czasie. Choć ich wyniki i rozłożenie w czasie wprowadzają w zasadzie głównie niejasności, stawiają więcej pytań, niż realnej wiedzy o tym jak ostatecznie zachowa się społeczeństwo jeśli chodzi o wypoczynek.

  • W dniach 13-26 marca 2020 roku badanie przeprowadziła firma Nielsen. Według danych 62% ankietowanych Polaków oceniło, iż w drugiej połowie 2020 r. mało prawdopodobne są zagraniczne podróże. Ankietowani spodziewają się, że wolny czas spędzą w kraju lub będą odwiedzać rodzinę i znajomych. Ci, którzy już wcześniej zaplanowali swe wyjazdy najczęściej zamierzali zostać w Polsce (39%). Co 10 Polak odwołał swoje letnie wakacje, a prawie 1/3 nadal czeka na rozwój sytuacji, zanim podejmie ostateczną decyzję o ich utrzymaniu lub anulowaniu. 58% Polaków nie zaplanowało jeszcze swych wakacji, jednak trudno będzie ich teraz przekonać do skorzystania z usług biur podróży – czytamy w komunikacie podsumowującym badania.
  • W kwietniu 2020 r. na zlecenie Krajowego Rejestru Długów przeprowadzono badanie na grupie 522 osób. Wnioski? 60% Polaków prawdopodobnie nie wyjedzie na urlop w ciągu pół roku po zażegnaniu kryzysu epidemiologicznego. Jednak 40% z nas chce wyjechać w celach turystycznych, a zdecydowana większość (66%) urlop spędzi w kraju. 

Niestety jak wynika z badań w nienajlepszej sytuacji finansowej znajduje się 1/5 ankietowanych. 21% wskazuje „brak pieniędzy” jako przeszkodę w planowaniu wakacji. 8% osób przed planowaniem wstrzymuje się z uwagi na niepewność związaną z utrzymaniem pracy i dochodów, 5% musi uporządkować inne sprawy po zakończeniu pandemii.

Jak prognozują autorzy badania będziemy podchodzić ostrożnie do wydatków związanych z wyjazdem. Polacy chętniej będą wybierać mniejsze i bardziej kameralne miejsca noclegowe. Największą popularnością będą cieszyć się kwatery prywatne (39%), pensjonaty (25%) i agroturystyka (18%). Najliczniejsza grupa z tych, którzy planują wyjazd w ciągu 6 miesięcy po wygaśnięciu epidemii (34%) szacuje, że wyda na niego przeciętnie od ponad 1 do 3 tys. zł w przeliczeniu na jedną osobę. Blisko 1/4 sądzi, że przeznaczy na ten cel od ponad 500 do 1 tys. zł na osobę.

  • Także w kwietniu 2020 r. o nastroje i przewidywania turystów zapytała firma Profitroom współpracująca z hotelami. Według jej wyników (na bazie 10 tys. odpowiedzi) aż 79,8% Polaków mimo świadomości zagrożenia koronawirusem planuje wyjazd wypoczynkowy. Preferowane terminy to lipiec i sierpień (67,8% odpowiedzi). Aż 92% Polaków deklaruje, że chce wypoczywać w Polsce. Ale jednocześnie aż 75% respondentów nie dokonało jeszcze rezerwacji. Turyści planują głównie tygodniowy wypoczynek (41,5%). Spora grupa (61%) deklaruje, że wyda na wakacje tyle samo co w minionym roku. 25% twierdzi, że wyda mniej. Jednocześnie, aż 44% badanych deklaruje, że finansowo będzie im gorzej.

Patrząc na to wszystko trudno wyciągnąć jakieś wnioski poza tym, że wyjechać zdecydowanie chcemy. Ale od deklaracji do realnych zakupów długa droga. Wiele osób bowiem już teraz widzi i przeczuwa recesję gospodarczą, ale jest też niepewna bezpieczeństwa wyjazdów – bo trudno przewidzieć sytuację epidemiologiczną.

- Wszystkie przytoczone wyniki badań niestety nie są w obecnej sytuacji zbyt wiarygodne. Brakuje w nich określonej metodologii, należałoby uwzględnić w nich różne grupy, których niedawno nie braliśmy pod uwagę w podobnych badaniach. Nie wiemy więc czy pytane były osoby, które straciły obecnie pracę; które zostały wysłane na przymusowe urlopy; które mniej zarabiają; które mają dzieci…- zastanawia się Adam Gąsior, redaktor naczelny magazynu i portalu Wasza Turystyka. Gąsior jest nie tylko znawcą polskiej i zagranicznej branży wypoczynkowej, ale patrzy na rynek obiektywnie, doceniając zarówno optymizm hotelarzy, jak i konieczność ostrożnego podejścia, które to wyrażają urzędnicy w obawie o niekontrolowany rozwój epidemii. - Poza tym, nikt nie wie jak będzie wyglądała sytuacja za dwa tygodnie, miesiąc, a tym bardziej w wakacje. Prognozy są biegunowo różne: od “niektóre kierunki będą bezpieczne już w lipcu”, do “te wakacje a nawet ten rok są dla turystyki stracone”. W wypadku, kiedy jakimś cudem jakikolwiek popularny kierunek turystyczny ogłoszony zostanie bezpiecznym i przy tym będzie atrakcyjny cenowo (na przykład tańszy od pobytu w Polsce) – błyskawicznie zmienią się preferencje Polaków (i nie tylko) – podkreśla Gąsior.

Potwierdza, że pierwsza „wystartuje” turtystyka krajowa. - I to nie ze względu na chęci Polaków, tylko z trzech innych powodów. Po pierwsze: nawet jeśli zostanie zniesiony zakaz poruszania się po kraju i otwarte będą hotele – granice Polski mogą być nadal zamknięte, a ruch lotniczy wstrzymany. Po drugie brak możliwości wzięcia długich urlopów zmusi ludzi do krótkiego wypoczynku (weekendowego), a więc w kraju. Po trzecie, jeśli rząd stworzy system zachęt do wypoczynku w Polsce (bony, vouchery) i będzie prowadził wraz z samorządami wielką kampanię promującą wakacje w kraju – mówi redaktor naczelny Waszej Turystyki.

Dlatego być może bardziej niż o marzenia i budżety warto pytać o to czego w ogóle goście mogą od miejsc noclegowych oczekiwać, kiedy będą mogli już przyjeżdżać? To jak hotele mają się przygotować na nową erę po pandemii jest również tematem wielu debat, inicjatyw i analiz. Rozważane są urzędowe zalecenia, a nawet certyfikacja bezpieczeństwa obiektów. Ważne nie tylko co należy zrobić z punktu widzenia sanitarnego, ale też czego oczekiwać będą goście. Dlatego z inicjatywy hotelu Blue Marine w Mielnie oraz Violetty Hamerskiej, eksperta rynku hotelowego z 30 letnim doświadczeniem, uruchomiono badanie. Celem jest znalezienie odpowiedzi na pytania jak myślą goście i co będzie dla nich ważne w hotelach? Badanie trwa do 26 kwietnia. 

- Bezprecedensowa sytuacja, której obecnie doświadczamy dotyka nas w zasadzie w każdym wymiarze codziennego życia. Trudno więc, abyśmy zakładali, że po zakończeniu kwarantanny nasi goście przyjadą do nas dokładnie z takimi samymi oczekiwaniami jak przed pandemią. Niestety nikt do tej pory nie spróbował spytać Polaków o ich „post-COVID’owe” oczekiwania wobec hoteli wyjaśnia pomysł Maciej Szatkowski, prezes spółdzielni Blue Marine Mielno. I jak zaznacza, iż przez prawdopodobnie jeszcze tylko kilka tygodni obiekty noclegowe nie będą mogły przyjmować gości. Trzeba więc ten czas wykorzystać na przygotowania do nowych warunków. - Przedstawiciele hotelarzy w dialogu ze służbami sanitarnymi, ale też  uwzględniając oczekiwania gości, muszą wypracować jasne wytyczne jak przygotować obiekty i ich personel. Da to naszym gościom poczucie, że miejsca do których wkrótce przyjadą są dla nich bezpieczne, a jednocześnie ograniczenia, z jakimi się prawdopodobnie spotkają, będą rzeczywiście niezbędne i wprowadzone dla naszego wspólnego dobra – mówi Szatkowski.

Czyli kiedy padnie hasło: „już można”?

Nie padnie. Proces wychodzenia będzie stopniowy. Wybrane kraje już teraz powoli znoszą ograniczenia. Strategia Szwecji, która w zasadzie w ogóle nie wprowadziła ograniczeń, nadal jest dyskutowana w kontekście: będzie sukces czy porażka?

Kurorty chciałby jak najszybciej pomóc odrodzić się turystyce. Hitem europejskich mediów, była wizualizacja pokazująca plexi boksy jako ciekawostkę (bo raczej nie realne rozwiązanie, z uwagi na temperaturę w takiej „klatce”) i pomysł tegorocznego relaksowania się w słońcu na włoskich plażach.

Po reakcjach poszczególnych krajów widać jednak skrajnie różne kierunki i plany. Hiszpanie rekomendują ostrożność. Tamtejszy minister ds. konsumpcji Alberto Garzon w telewizji TVE zaapelował o „cierpliwość i ostrożność” przy planowaniu rezerwacji wakacyjnych tego lata. Jak podaje Wasza Turystyka (za PAP) minister pracy z Hiszpanii, Yolanda Diaz, stwierdziła wręcz, że „sektory turystyki i kultury prawdopodobnie nie wrócą do działalności do końca bieżącego roku”.

Redakcja Waszej Turystyki cytuje też dane z Cypru. Tamtejsi hotelarze sceptycznie podchodzą do rozwoju sytuacji związanej z epidemią koronawirusa – tylko 25% przewiduje, że otworzy hotele w lipcu. Ponad 50% ocenia, iż w tym roku w ogóle nie otworzy hoteli lub że udostępni je w małej części. 

A w Niemczech sami politycy wzajemnie sobie przeczą. Heiko Maas, niemiecki minister spraw zagranicznych oświadczył we wtorek 22 kwietnia: „Zwykły sezon wakacyjny z pełnymi barami na plaży i pełnymi górskimi chatami nie będzie możliwy tego lata. To byłoby nieodpowiedzialne ”. W tym samym czasie inny niemiecki polityk, minister rozwoju Gerd Müller stwierdził, że letnie wakacje są również możliwe poza granicami Niemiec. - Wierzę, że istnieje szansa na wakacje w regionie śródziemnomorskim - w tym w Afryce Północnej - powiedział w jednym z materiałów opublikowanych w gazecie grupy medialnej Funke. I dla odmiany jeszcze inny polityk, członek SPD Bundestagu, dr Karl Lauterbach ocenił plany wakacji na ten rok jako „groteskowo zły pomysł” (w wywiadzie dla portalu „watson”). - Ryzyko jest bardzo duże, że w lecie doświadczymy poważnego nawrotu choroby - powiedział Lauterbach.

Z kolei w Turcji plany aktywizacji turystyki przyspieszają. Jak informuje tamtejszy dziennik Daily Sabah minister Kultury i Turystyki Mehmet Nuri Ersoy powiedział, iż Turcja przygotowuje się do wprowadzenia uznanego na całym świecie systemu certyfikacji obszarów turystycznych i obiektów „wolnych od koronawirusa” oraz, że turystyka krajowa może powrócić do normy pod koniec maja.

[Aktualizacja, akapit dodany w dniu 25.04.2020 r.] Także Czesi ruszają z hotelami, i to wcześniej niż wstępnie zakładali. Z 8 czerwca na 25 maja przesunęli datę od kiedy mają zacząć działać w pełnym zakresie restauracje, hospody, kawiarnie, hotele i kempingi - informuje OKO Press.

Przydział na miejsce do plażowania

Zamieszkanie widać też w Polsce. Słowa, oceny, domysły wzbudzają dużo emocji. 14 kwietnia w porannej rozmowie na antenie RMF FM minister zdrowia Łukasz Szumowski wypowiedział m.in. słowa: iż o normalnych wakacjach, „takich, jak sobie wyobrażamy i takich, jakie mieliśmy do tej pory możemy zapomnieć”.

Słowa te wzbudziły reakcję branży turystycznej. Jak komentował na łamach Rzeczpospolitej Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki branża jest zaskoczona. To najwyraźniej efekt pomyłki, wyrwania z kontekstu. Nie jest naszym zdaniem możliwe, aby z tak dużym wyprzedzeniem można było mówić jednoznacznie, że nie odbędą się kolonie i obozy dla młodzieży. Skonsultowałem się z kierownictwem departamentem turystyki Ministerstwa Rozwoju, czy zostały podjęte jakieś decyzje o ograniczeniu turystyki dziecięcej i młodzieżowej, na przykład przez zamknięcie ośrodków wypoczynkowych. Potwierdzono mi, że nie są znane takie plany. Mam więc nadzieję, że ta informacja będzie wkrótce sprostowana – mówił Niewiadomski.

Ale realia nie napawają optymizmem. Zakazane są koncerty, imprezy masowe, wszelkie skupiska ludzi nawet na świeżym powietrzu. Trudno sobie wyobrazić, że zatłoczona plaża czy deptak w kurorcie będą czymś na co urzędnicy się zgodzą. We wtorek 21 kwietnia premier Mateusz Morawiecki w czasie sesji pytań na Facebooku pytany o zakaz zgromadzeń przyznał, że będzie utrzymywany na pewno przez dłuższy czas. - W tych etapach - drugim, trzecim i czwartym - na razie nie mamy w planach znoszenia zakazu zgromadzeń publicznych, ponieważ takie zgromadzenia są potencjalnie tym miejscem, gdzie może dość jednocześnie do bardzo dużej liczby zakażeń - mówił szef rządu.

Także zapowiedzi wydarzeń sportowych raczej zwiastują ich odkładanie, niż powrót do normalności. Premier Holandii Mark Rutte przedłużył właśnie zakaz organizowania wydarzeń sportowych do 1 września 2020 r. Padają nawet głosy o konieczności przesunięcia imprez z 2021 r., w tym rozgrywek Euro! Jak podaje wp.pl przedstawiciele UEFA mieli usłyszeć od specjalistów z WHO, iż powinni zawiesić międzynarodowe rozgrywki w Europie aż do końca 2021 roku.

Wróćmy do tłumów na plażach czy w górach. Takie miejscowości jak np. Władysławowo, Stegna, Łeba mogą mieć problem – plaże tam mają 1-2 główne zejścia. W sezonie jest więc duży ścisk. W nieco lepszej sytuacji są choćby Świnoujście, Hel, Kołobrzeg czy Mielno – tu kurort ciągnie się wzdłuż Wybrzeża, więc i tłum plażowiczów rozkłada się proporcjonalnie. Mniejsze tłumy na plaży będą też wokół hoteli położonych nieco na uboczu jak przykładowo: Havet Hotel Resort & Spa czy Senator w Dźwirzynie, apartamenty Baltica Heaven w Rogowie, czy Blue Marine Mielno położonego w zasadzie w dzielnicy Mielno-Unieście poza centrum kurortu. Podobnie na górskich szlakach i deptakach – nawet jedynie połowa dotychczasowej liczby turystów na zakopiańskich Krupówkach, w drodze na Śnieżkę lub bieszczadzkie Połoniny to już i tak będą tłumy.

Dla branży wypoczynkowej na pewno pocieszeniem jest fakt, że w kraju zostanie rzesza Polaków, którzy co roku wyjeżdżali na wczasy za granicę – a jest to grupa ok. 10 mln osób. Więc nawet zubożenie części społeczeństwa zostanie jakoś wyrównane przez nową grupę potencjalnych klientów. Z drugiej strony na pewno miejscowości wypoczynkowe, szczególnie nadmorskie kurorty w woj. zachodniopomorskim odczują spadek liczby niemieckich turystów (bo byli to głównie seniorzy).

Kryzysowe sytuacje wywołują nieoczekiwane reakcje

W miejscowościach nadmorskich turyści są kochani i nielubiani jednocześnie. Miejscowi, choć życia i biznesów bez przyjezdnych sobie nie wyobrażają, to od lat ironicznie nazywają wczasowiczów: „stonką”. Wszyscy mają jednak świadomość, że bez tej „stonki” sobie nie poradzą. Turyści dają pracę, zarobek, a dla wielu osób – np. prowadzących mniejsze pensjonaty – są też częścią życia. Wszystko to w normalnych warunkach. Ale teraz normalnie nie jest.

Czas kryzysu uruchamia trudne do przewidzenia sytuacje. W połowie marca mieszkańcy nadmorskich miejscowości na Półwyspie Helskim oraz Mierzei Wiślanej w obawie o własne zdrowie zaczęli niechętnie patrzeć na turystów przyjeżdżających na spacery po plaży. W efekcie burmistrzowie Helu i Krynicy Morskiej wystosowali do wojewody pomorskiego pismo z prośbą o zamknięcie wjazdu na półwysep i Mierzeję.

Jak bardzo zachowania ludzie się nieprzewidywalne zobaczyć można choćby po zmianie postaw w stosunku do personelu medycznego. Bohaterowie oklaskiwani z balkonów na początku pandemii, po kilku tygodniach kwarantanny i rosnącego zagrożenia stają się wrogami. Pracownicy służby zdrowia zaczynają spotykać się z przejawami agresji i niechęci, z uwagi na fakt, iż pracują w strefie ryzyka.

- W ludziach uruchamiają się zachowania pierwotne. Lęk, który w instynkcie oznacza: walcz lub uciekaj. A lęk bardzo często odreagowujemy jako złość, a nawet agresję – wyjaśnia psycholog Agata Janasz-Osowska.  

I jak przypomina każda strata pociąga za sobą następujące kolejne fazy przeżywania tej straty, niezależnie od tego czy jest to traumatyczne przeżycie osobiste, czy pewna strata w biznesie. Najpierw jest szok, później zaprzeczenie i targowanie się z losem. Następnie przychodzi faza zniechęcenia, braku nadziei. Po niej złość. I dopiero zaakceptowanie. Ten ostatni krok dla branży turystycznej będzie to moment realnego – a nie życzeniowego myślenia – o wypoczynku, gościach i prowadzeniu biznesu.

Trzeba założyć, że możemy mieć do czynienia z takimi nieoczekiwanymi zachowaniami ludzi. Ale też w biznesie, a nawet na drodze prawnej zdarzać się będą sytuacje, które jeszcze niedawno były trudne do wyobrażenia.

Bo czy ktokolwiek mógł sobie jeszcze kilka miesięcy temu wyobrazić, że władze jakiegoś regionu mogą mieć kłopoty prawne z powodu tłumu turystów? A tak właśnie się stało w austriackim Tyrolu. Jeden z górskich kurortów – Ischgl – nazywany zimową Ibizą, działał pełną parą kiedy już koronawirus rozprzestrzeniał się w Europie. Wiele osób wskazuje na to, iż pomimo ostrzeżeń lokalne władze zignorowały problem. Dziś mają problem, ale prawny. Jak opisuje austriacki Der Standard postępowanie wszczęła nie tylko policja, ale z roszczeniami prawników występują kolejni turyści.

Odszkodowań, tym razem od Chin, domaga się też jeden z włoskich hoteli. Jak informuje PAP jeden z najbardziej prestiżowych i eleganckich hoteli, położony w górskim kurorcie Cortina d'Ampezzo na północy Włoch pozwał ministerstwo zdrowia Chin za straty poniesione z powodu epidemii koronawirusa. Zarzut: Chińczycy za późno powiadomili o wirusie WHO, narażając tym samym włoski rząd na niemożność podjęcia odpowiednich kroków ochronnych.

Czasem pomysły na zwiększenie bezpieczeństwa zdumiewają wręcz swoją absurdalnością. Jak m.in. wystąpienie burmistrza Krynicy Morskiej, który zakazu wjazdu na Mierzeję Wiślaną chciał nie tylko dla turystów wynajmujących noclegi, ale co gorzej również dla właścicieli apartamentów wakacyjnych. Wiele krytycznych głosów wskazywało wówczas na naruszanie swobody dysponowania własnym majątkiem, bo niby dlaczego właściciele nie mieliby móc wypoczywać w swoich mieszkaniach nad morzem, zamiast spędzać kwarantannę w mieszkaniu w mieście? W normalnych okolicznościach to oczywiste. Ale jak już wiemy, normalnie nie jest.

Ale jak zauważa Adam Gąsior, sytuacja jest dynamiczna. - A gestorzy bazy z miejscowości nadmorskich oraz ich władze zmieniają szybko zdanie. Tuż po ogłoszeniu przez rząd 4 etapów odmrażania gospodarki, w których uwzględniono m.in. otwarcie hoteli, w social mediach zaroiło się od zaproszeń nad morze. Pewne jest, że tuż po otwarciu hoteli, ruszy potężna fala marektingowa – z czegoś te miejscowości muszą żyć, a powrót turystów jest jedynym dla nich ratunkiem mówi.

Na koniec do czary niepewności z jaką borykać się muszą kurorty i cała turystyka swoją miarkę dolewa też system edukacji. Nie wiemy bowiem kiedy rozpoczną się wakacje, ile będą trwać, czy wszystkie regiony kraju będą wypoczywać w tym samym czasie, czy może jak podczas ferii – turami? I tu znów i dobrze, i źle. Bo gdyby sezon wypoczynku został podzielony regionami, to hotele i apartamenty czeka silniejsze konkurowanie o mniejszą liczbę turystów w tym samym czasie. Też niedobrze.

Plusy i minusy miejsc noclegowych – kto wygra, kto straci?

Niestety względy bezpieczeństwa to jedno, ale rozwój sytuacji będzie też mówiąc kolokwialnie „walką o wpływy”. Jeśli mają zostać wprowadzone jakieś (jakie?) ograniczenia co do ilości gości, to pytanie w jaki sposób to będzie ustanowione prawnie? Czy jakiś rodzaj miejsc noclegowych może być preferowany, a inne nie? Nazywając rzecz po imieniu – kto ma większe wpływy? Na pewno silny biznes, czyli branża sprofesjonalizowana – miejsca noclegowe legalne, sklasyfikowane, rejestrowane w gminnej bazie miejsc noclegowych. To są miejsca, które z punktu widzenia państwa są łatwe do kontroli, do ewentualnego obłożenia jakimś nowym podatkiem, opłatą itd. (gdyby takie pomysły się pojawiły). Gdyby tak podejść to część mieszkań wakacyjnych, która nie rejestrowała się w gminnych spisach może mieć trudniej.

I kolejne pytanie: czy ewentualna odpowiedzialność za ograniczenie tłumu nałożona zostanie przepisami centralnymi, czy spadnie na kark samorządowców? W tym drugim przypadku to burmistrzowie i wójtowie w kurortach będą musieli głowić się co zrobić, by liczba turystów nie zaczęła przybierać zbyt dużej skali? W takiej sytuacji, by jakoś regulować i kontrolować ruch mogą nakładać ograniczenia na miejsca noclegowe. Czy łagodniejszym okiem nie spojrzą wówczas na lokalne obiekty (płacące podatki w gminie i zatrudniające lokalnych pracowników), niż apartamentowce, w których właścicielami są osoby spoza kurortu (przychód z wynajmowania rozliczają w swoim miejscu zamieszkania, a podatek od nieruchomości mieszkaniowej, który w kurorcie płacą nie jest de facto zbyt duży)?

W tej układance w pewnym momencie przestaną się liczyć ogólne hasła #RatujmyPolskąTurystykę, a zacznie się niestety pojedynek na to kto ma większe możliwości, wpływy, siłę lobbingową i lokalne znaczenie. Funkcjonowanie jakie znamy z poprzedniego sezonu wakacyjnego to przeszłość. A powrót do stanu sprzed pandemii zajmie sporo czasu, jeśli w ogóle wrócimy do takiej samej skali i modelu wypoczynku. Może nawet na trwałe zmieni się zupełnie model wypoczywania w kurortach? Zresztą te zmiany już powoli widać - mamy boom na działki rekreacyjne, i zdaje się, że agroturystyka czy domki mogą po chudych latach w końcu też liczyć na turystyczne żniwa.

Choć jak zauważa Adam Gąsior nie jest to wcale takie pewne. - To czy agroturystyka i kwatery prywatne będą przebojem zależy przede wszystkim od warunków, jakie zostaną w pierwszym etapie narzucone obiektom noclegowym. Logiczne jest, że w pierwszej kolejności będą otwierane obiekty dysponujące łazienkami i toaletami w każdym pokoju – to dyskwalifikuje dużą część kwaterodawców. Poza tym koszty wprowadzenia dodatkowych środków bezpieczeństwa (ozonowanie pokoi, dezynfekcja sprzętów mebli itp) mogą być zbyt wysokie dla opłacalności działalności – mówi. Jego zdaniem nawet, kiedy mnie zagrożenie koronawirusem (jeśli minie) i warunki otwarcia obiektów noclegowych zostaną złagodzone – wszyscy nie wyjadą na wieś. - Choćby dlatego, że nie mamy tylu miejsc noclegowych w tzw. agroturystyce. Poza tym, cicha mała miejscowść przestanie szybko być taką, kiedy zwalą się do niej tłumy kwituje.

- Świat VUCA (ang. VUCA World, czyli Volatility (zmienność) + Uncertainty (niepewność) + Complexity (złożoność) + Ambiguity (wieloznaczność), o którym mówi się od wielu lat, właśnie teraz  jest odczuwalny bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Niektóre usługi może już nigdy wrócą, bo zmieniły się nasze potrzeby i priorytety;  albo te usługi wrócą w nowej wersji,  ale ta zmienność i złożoność to także szanse na szybszą reakcję. Widzę to też po sobie, bo do edukacji dla hotelarzy on linie przymierzałam się od wielu miesięcy, aż nagle musiałam to wejść, bez myślenia o tym, tylko działania. Nowa sytuacja zupełnie zmieni mój model biznesowy i wpłynie też na moje projekty - mówi Violetta Hamerska. - Po prostu trzeba dopasować się do tej rzeczywistości i z nią żyć, traktując to jako nowe możliwości podsumowuje Hamerska, która od lat zajmuje się hotelarstwem w nowoczesnym wydaniu, czyli m.in. tematyką Guest Experience. – Hotelarstwo to gościnność, więc to powinno być podstawą myślenia o nowych potrzebach gości w kontekście wielu ograniczeń. Jeśli hotelarze  będą znali zasady i wytyczne związane z bezpieczeństwem sanitarnym, to na pewno szybko dostosują swoją pracę do przepisów i wymagań gości, bo hotelarze chcą wrócić do pracy – zapewnia Hamerska. Choć jak zaznacza, będzie to od branży turystycznej wymagało również zupełnie nowego podejścia do usług i oferty dla turystów. Jak? M.in. poprzez budowanie pomysłów na wypoczynek w oparciu o emocje i wartości, a nie cenę.

Jedyne co wiemy na pewno to to, że masowa turystyka – zresztą coraz bardziej problematyczna w skali globu - odchodzi właśnie w zapomnienie. Turystyka się odrodzi, tyle, że nowe okoliczności zmuszą do nowego podejścia i szukania innych niż do tej pory pomysłów jak pozwolić ludziom bezpiecznie wypoczywać. Zdanie: "Obyś żył w ciekawych czasach" (według legend stara chińska klątwa) - staje się dziś esencją całego otaczającego nas świata.

 

Autor: Marlena Kosiura, analityk portalu InwestycjewKurortach.pl

 

 Jak na kryzys zaregował rynek mieszkań wynajmowanych krótkoterminowo? Przeczytaj w naszej analizie z 17 marca 2020 r., która niestety właśnie się realizuje >>>

A co mają zrobić z nieruchomościami osoby, które posiadają pokoje lub apartamenty w systemie condo? Można zapytać ekspertów >>>

 

Bądź na bieżąco z naszymi najciekawszymi artykułami!
Kliknij Obserwuj w Google News!

Obserwuj nas w Google News
Copyright

Stawiamy na jakościowe, autorskie i rzetelne treści. Nie kopiujemy tekstów od innych, nie kredniemy treści z zagranicznych portali. Uszanuj naszą pracę autorską i czas poświęcony na przygotowanie materiałów. Jeśli zależy ci na zacytowaniu fragmentu lub podaniu przytoczonych przez nas danych - prosimy podaj źródło: portal InwestycjewKurortach.pl